Page 515 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 515

Nie było już nocy bez wycia syren, wybuchów bomb, stukotu działek przeciwlot-
                    niczych. Mieszkańcy getta zrywali się ze snu i nadstawiali uszu, próbując odgad-
                    nąć, z jakiej odległości dochodziły te odgłosy. Czy alarm miał miejsce w dzień,
                    czy w nocy, można było tu i tam zobaczyć ludzi, którzy leżąc z przyłożonym do
                    ziemi uchem, wsłuchiwali się w jej drżenie, niczym lekarze przysłuchujący się
                    drżeniu serca. W ten sposób próbowano ustalić, jak daleko znajduje się front
                    i z której strony zbliżają się kroki Mesjasza. Dzielono się rezultatami obserwacji:
                    ekscytowano i sprzeczano się, szacowano liczbę kilometrów. Każdy okazywał się
                    wojskowym strategiem i przywoływał wspomnienia własnych żołnierskich czasów.
                      Getto było odcięte od świata. Słuchających radia już nie było i tylko do
                    niewielu dochodziły z rzadka strzępy informacji. Część wiadomości pochodziła
                    z Bałuckiego Rynku, gdzie czasem ktoś miał okazję zajrzeć do starej niemieckiej
                    gazety znalezionej na śmietniku. Większość mieszkańców żywiła się plotkami,
                    spotkaniami i wiadomościami, będącymi raczej pobożnymi życzeniami, należą-
                    cymi do gatunku JIWA – Jidn wiln azoj – „Żydzi tak chcą”.
                      Dni były parne, powietrze mgliste od gorąca i wilgoci. Upał i głód doskwierały
                    jak jeszcze nigdy dotąd, lecz getto nie poddawało się im. Dostawy żywności zostały
                    wstrzymane. Możliwe, że powodem były trudności z transportem, lecz jeszcze
                    bardziej prawdopodobne było, iż chciano w ten sposób zmusić mieszkańców,
                    by dobrowolnie i szybko stawiali się do wywózki. Odrobina mąki i parę kartofli
                    należały do dobrych wspomnień. Podstawowym pożywieniem było wszystko to,
                    co wydawała ziemia getta oraz porcja wodnistej zupy, którą otrzymywano w re-
                    sortach. Jednak największym zmartwieniem mieszkańców getta był los, jaki ich
                    czekał. Dzień po dniu w promieniach piekącego słońca odjeżdżały transporty
                    składające się z siedmiuset, ośmiuset ludzi. Osiem tysięcy osób z „zaproszeniami
                    na wesele” przebywało w ukryciu, nie chcąc się stawić do wywózki.   513
   510   511   512   513   514   515   516   517   518   519   520