Page 18 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 18

– Mogę! Patrz, promień zachodzącego słońca zaplątał się w moje włosy.
           Ześlizguje się po mojej twarzy, wije między palcami… – a spójrz na drzewo
           naprzeciw mego okna. Teraz spadają z niego płatki. Wkrótce będzie wyglądać
           jak zielona menora z czerwonymi, połyskującymi wiśniami niczym światłami. Co
           uczyniłeś? Słońce już zaszło? Zgasiłeś je?
             – Zaświecę ci inne słońce.
             – Przepędzasz mnie ze sfery światła.
             – To jest tylko jego drżący odblask, który kusi cię na dworze. Przepędzam
           tylko tę żałosną radość, która trzepocze niczym wątły motyl wokół płomienia
           twego serca.
             – Chcę tej radości. Zwróć mi ją!
             – Ona i tak jest ubogą radością. Obca, umrze na krawędzi twej duszy, nie
           sięgając tej nowej w tobie. Siostro, przywdziej nasze życie i chodź.
             – Boję się.
             – Przestraszyłaś się? Podejdź do tej wiśni, która zieleniła się i kwitła na
           podwórzu naszego getta.
             – Jak mogę, nieszczęsna, uciec od ciebie?
             – Chodź, tchórzliwa uciekinierko, otwórz usta!
             – Boję się mówić, bracie mój. Moje słowa będą jak krzywe, kalekie, wyblakłe,
           puste skorupy – zbyt słabe, by ponieść niepokurczoną, niewysławialną treść.
             – A więc chcesz milczeć? Łatwiej jest milczeć. Milczenie jest jak gąbka
           – zaciera przeszłość.
             – Jestem zbyt słaba.
             – Z płonącego pałacu siłacz wynosi garście złota, a mrówka – tylko pyłek,
           ale to i tak więcej, niż nie zrobić nic. Jąkaj się, stękaj, mamrocz… Zachłyśnij się
           oceanem mowy; zanurz się w nim po czubek głowy. Może zbliżysz się do dna,
           tam, gdzie leży nasz utracony skarb. Może przyniesiesz stamtąd odłamek tego,
           co było dla mnie przeznaczone, ale niemożliwe do osiągnięcia. Chociażby po to
           – musisz. I spiesz się. To jest ostatnia chwila i najwyższy czas, abyś to zrobiła.
           Wkrótce twoje drogi spadną w otchłanie.
             – I tak jest już za późno. Nie pierwszy raz teraz błądzę. Coraz bardziej mgliste
           cienie rozpościerają się przede mną.
             – To twój umysł błądzi. Twoje serce jeszcze nie.
             – Przyjacielu, gdybyś powiedział to do tej, którą kiedyś znałeś, już dawno
           poszłaby z tobą. Ale tamtej już nie ma.
             – Musisz być tą, której nie ma.
             – Nie mam siły.
             – A masz siłę żyć?
             – Mam.
             – Tak wiele miłości i siły musisz mieć na swoją drogę.
             – Wybacz mi. Zostaw mnie!
     16      – Nie zostawię cię. Pamiętasz ręce twego ojca? Jak krajał chleb na porcje
   13   14   15   16   17   18   19   20   21   22   23