Page 17 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 17
– Beze mnie… bez nich…
– Bez ciebie… bez nich.
– Dlaczego pozostałaś żywa? W czym jesteś lepsza?
– Może dlatego, że jestem gorsza.
– Jesteś taka zdrowa! Jak nieskazitelnie gładka jest twa skóra! Jak doskonale
pełne jest twe łono! Jak nieskazitelnie krągłe są twe członki, a twoja twarz – jak
nieskazitelnie promienna! A twoje zęby i te usta, i podniebienie tak wilgotne
śliną nasycenia! Jak mogą nie dławić cię kęsy? Jak możesz patrzeć na słońce?
Jak możesz odczuwać wiosnę? Jak możesz oddychać – beze mnie… bez nas?
– Kocham chleb, słońce i pachnące powietrze życia, które wciska się do
mych nozdrzy. Zostanę mamą.
– Długą drogę przebyłaś, by stać się mamą – poprzez getto, Auschwitz, ty…
ta sama.
– Nie, nie ta sama. Inna, nieznająca ciebie; niechcąca ciebie znać… ty mrocz-
ne oblicze, ty zatroskane, zamyślone spojrzenie, ty młodo posiwiała głowo, ty
czaszko, ty trupie, zostaw mnie w spokoju!
– Przepędzasz mnie?
– Przepędzam. Jesteś cierpieniem. Jesteś zgrozą. Jesteś popiołem.
– Jestem twoim życiem. To dziecko, które nosisz, jest moje, nasze. Niech
nazywa się Blimele. Mojszele, Josele, Isrolik niech się nazywa. Bądź błogosła-
wiona w swych myślach. Przyniosłem ci twój bagaż.
– Przestań mi rozkazywać.
– Rozkazuję i błagam.
– To ja rozkazuję i proszę ciebie. Nie ciągnij mnie wstecz. Zostaw mnie biegowi
mych dni. Nie zatruwaj mych świąt i nie zraszaj mego śmiechu łzami.
– Chodź ze mną.
– Nie mogę. Jesteś nocą.
– Jestem twoim oddechem.
– Sprawiasz ból.
– To dobrze.
– Teraz już dłużej nie możesz.
– Właśnie teraz.
– Cóż mogę ci obecnie dać?
– Siebie. Chcę ciebie całej, ponieważ przywrócisz wszystko.
– Nie możesz mi zazdrościć i nie możesz mi wybaczyć, że pozostałam żywa.
Dlatego mnie karzesz.
– Dlatego podziwiam cię i dlatego przybywam. Przychodzę i będę przychodzić
– domagam się spłaty długu. Oni wysyłają mnie do ciebie – ci, których kiedyś
kochałaś, i ci, których nienawidziłaś. Ci, których spotykasz w czasie swych
ulotnych podróży przy oknie, z którymi radujesz się i sprzeczasz, a potem nagle
porzucasz ich i znikasz. Gdzie? Czyżbyś nie wiedziała, że już dłużej nie możesz
nam umykać? 15