Page 74 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Bobkowski. CHULIGAN WOLNOŚCI.
P. 74

74

                                                                            Barbara i Andrzej Bobkowski
                                                                            Gwatemala, 1961 r.













                                                                        Drogi
                                                                        Panie Jerzy






                     Dziwił się Pan pewnie, czemu Jędrek nie pisał do Pana. Niestety, jest już znowu bardzo źle, do
                   tego stopnia, że już mi żadnej nadziei nie robią. Tylko Bóg jeden wie, ile czasu nasz Jędrek wyżyje.
                   Od powrotu ze Stanów czuł się już ciągle źle, w końcu w zeszłym tygodniu musiał przestać praco-
                   wać, a chciał wytrzymać do końca. Był w takim nastroju przez cały ten czas, że już nie chciał ani
                   słuchać doktora, no ale nic by to i tak nie pomogło, bo niestety żadnych środków prewencyjnych
                   nie ma. Stwierdzono to chyba najgorsze – tumor mózgu, niemożliwy do operowania, i w sumie,
                   jak twierdzą, nic dla niego zrobić nie mogą. Tylko podtrzymywać i łagodzić cierpienie.
                     Zaczęło się od ogromnego zmęczenia umysłowego, potem przyszła trudność wymowy, brakuje
                   mu słów lub źle je wymawia. Oczywiście rozmawiać naprawdę już od tygodnia w ogóle nie może
                   ani pisać lub czytać. Gdyby chciał Pan i Czapscy napisać jakich parę bardzo prostych i łatwych
            Chuligan wolności  już być przygotowani na wszystko. Nasz lekarz mówił mi, że dopóki nie zapadnie w comę, nie
                   słów, może mu jeszcze zdążę przeczytać i ucieszyć go.
                     Jest pod opieką trzech lekarzy, oczywiście zrobimy wszystko, co tylko jest możliwe, ale musimy

                   można przewidzieć, jak długo może to przetrzymać. Fizycznie jest jeszcze dość silny, jeszcze ma
                   apetyt, wczoraj spacerował dość dużo, dziś cały czas drzemie pod wpływem lekarstw. To najlepsze
                   dla niego, bo w momentach przytomności bardzo się męczy jeszcze myślami, co mu jest, usiłuje
                   mi tłumaczyć, co się z nim dzieje, a tu już coraz trudniej znaleźć mu najprostsze słowa i tylko ja
                   mogę go zrozumieć czasem.
                     Byłabym wdzięczna, aby zawiadomił Pan panią Mieczysławską oraz Pawła Mayewskiego, Ra-
                   dio Monachijskie, bo Jędrek dużo dla nich pisał ostatnio. Posłał im, zdaje się, dwa felietony,
                   które nie wiem, w jakim były stanie, bo już zdrów nie był. Również gdyby był Pan tak dobry dać
                   znać Wierzyńskim, którzy tyle nam okazywali serdecznej przyjaźni, przepraszając ich, że nie mam
                   czasu pisać do nikogo więcej. Jestem cały czas przy Jędrku w klinice tuż obok domu. Jedyną moją
                   pomocą w tej chwili jest nasz wspólnik, bardzo dobry i porządny chłopak. Pieniędzy na razie nam
             Bobkowski  wystarcza, niech się Pan o to nie martwi.
                     Dziś wieczorem czuł się znowu lepiej po jakimś nowym lekarstwie. Spacerowaliśmy razem po
                   ogródku i zjadł z apetytem kolację, którą mu przyniosłam z domu. Mój Boże, niedawno przeszedł
                   kompletne badania w Nowym Jorku i znaleźli go kompletnie zdrowym! Nie mógł już po powrocie
                   do nikogo pisać jednak.
                     Gdyby Pan pisał czy cokolwiek wysyłał, proszę na moje imię i nazwisko. Jemu już biedakowi
                   trudno się podpisać. Powiadomię Pana o wszystkim. Barbara B.
                                                   List Barbary Bobkowskiej do Jerzego Giedroycia, 4 czerwca 1961






          Katalog A Bobkowski 165 x 235_11 sierpnia.indd   74                            2013-09-16   18:29:08
   69   70   71   72   73   74   75   76   77   78   79