Page 44 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Bobkowski. CHULIGAN WOLNOŚCI.
P. 44

44
                                        Pochłania mnie życie

                                           Druga rocznica wybuchu tej wojny. Nie chce mi się uwie-
                                         rzyć. Udało się, jak dotąd, udało się przetrwać. Miałem do-
                                         tąd szczęście. Wstyd mi, ale pomimo wszystko, co nas dotąd
                                          spotkało, jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak szczęśli-
                                          wy jak przez te lata, nawet te dwa lata wojny. Jeszcze nigdy
                                          w życiu nie czułem się tak dobrze. Piszę to w pełni władz umy-
                                           słowych i nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Ale czuję to
                                           i nic na to nie poradzę. Może jestem w tej chwili jedynym
                                           okazem tego rodzaju? Pochłania mnie życie, to wspaniałe,
                                            soczyste życie, ten Paryż czasu wojny, każdy dzień.

                                                                   Szkice piórkiem, 1 września 1941
                Maria Stawska i Barbara
                Bobkowska w paryskiej
                kawiarni , sierpień 1939 r.


                  Odkryłem
                  uśmiech myśli

                     Potem  siadam  w  fotelu  i  czytam.
                  Jest mi tak dobrze. Nieraz, gdy w  za-
                  wrotnym tempie uwijam się po ulicach
                  na rowerze, gdy świeci słońce, jestem tak
                  szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Od-
                  kryłem  uśmiech  myśli.  Nie  umiem  tego
                  inaczej nazwać. Mam ochotę błaznować
            Chuligan wolności  siebie; rozsadza mnie jakaś głupia radość
                  sam  do  siebie,  robić  głupstwa  sam  dla

                  i lekkość. Wszystko mi się podoba, wszyst-
                  ko  wokoło  jest  jak  muzyka.  Chwytane
                  w  przelocie  nastroje  poszczególnych  ulic
                  i  widoki  wiją  się  wewnątrz  mnie  jak  jakiś
                  roztańczony  korowód  par,  każda  w  innym
                  stroju.  Piję  coś  wielkimi  łykami,  czego  nie
                  umiem określić. Młodość? Dobrze mi, bo je-
                  stem młody i silny; dobrze mi, bo jestem sobą      Z Basią na przejażdżce
                  i myślę tak swobodnie, jak nigdy dotąd. I mam
                  Basię. Czego więcej potrzeba?

                                     Szkice piórkiem, 4 września 1941
             Bobkowski  Pływać w powietrzu



                   Odpocząwszy chwilę po obiedzie, wychodzimy do garażu po rowery. Mrużymy ośle-
                 pione słońcem oczy, a nagle przejście z chłodnego pokoju w rozpalony ogród wywołuje
                 dreszcze. Są to chwile, w których chciałoby się nie chodzić, lecz pływać w powietrzu. Ręce
                 i nogi stają się leniwe, myśli plączą się. Czuję się jak mucha siedząca na starym lepie: co
                 odklei się w jednym miejscu, to przykleja się w drugim.
                                                                           Szkice piórkiem,





          Katalog A Bobkowski 165 x 235_11 sierpnia.indd   44                            2013-09-16   18:28:15
   39   40   41   42   43   44   45   46   47   48   49