Page 57 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Naród Zatracenia.
P. 57

Przerażający i frapujący świat.
 Jak w baśni, tylko że tutaj
 wszystko było prawdziwe:
 zmarły na tyfus mężczyzna,
 trzymający się framugi
 niczym nadziei, dziewczyna,
 która z głodu wyskoczyła
 przez okno, dom kolonijny
 dla dzieci na Marysinie,   Z czasem mój podziw dla nich    Niemcem, a Żydem być
 niewolnicza praca i „życie getta”,   zaczął dorównywać strachowi.   nie chciałem. Nie pasowałem
 czyli nadgniłe kartofle,    Byli czyści, syci, władczy,   do nikogo. W każdym otoczeniu
 o które Żydzi bili się na oczach   zdrowi, dobrze zorganizowani,   czułem się obcy, inny,
 swoich współziomków, a czasami   uśmiechnięci – stanowili całkowite   wyjątkowy, od pierwszego dnia,
 roześmianych Niemców,    przeciwieństwo Żydów.                  od pierwszej chwili.
 którzy bez powodu rzadko    Ja jednak nie mogłem być
 wchodzili do getta.



 56                                                                                57
   52   53   54   55   56   57   58   59   60   61   62