Page 363 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 363

Prezes pokiwał głową: – Nie znasz jeszcze moich ludzi, Zybert? Nie trzeba
                   im wiele. Daj im nadzieję, tego naprawdę potrzebują. – Przystanął, gdy odległy
                   dźwięk patefonu dotarł do jego uszu. – Co to?
                      – Zalewają robaka. To musi być u zonderowca Najmana.
                      Prezes poprawił okulary i zawołał, stukając laską: – Ja im pokażę!
                      Zybert chwycił go spokojnie pod ramię: – Pan pozwoli, Prezesie, po cichu.
                   Jak to się mówi? Człowiek przewyższa bydlę mową, mędrzec przewyższa głupca
                   milczeniem. Po co panu robić sobie otwartych wrogów? Moją metodą jest ude-
                   rzać przeciwnika z zaskoczenia, nie zdradzając własnej twarzy, ale podsuwając
                   cudzą. Tego właśnie dowiedziałem się z niemieckich metod psychologicznych.
                   Z całą mocą nienawidzić wroga, który nie ujawnia twarzy.
                      Prezes zrozumiał, że Zybert ma rację. Nie powinien wszczynać otwartej wojny,
                   zwłaszcza teraz, gdy Sonderkommando ucierpiało na honorze. Lepiej było ich
                   do siebie przyciągnąć, podejść… dyplomatycznie.
                      Niski Zybert trzymał obie ręce w kieszeniach, pozwalając Prezesowi oprzeć
                   na sobie stare ciało. On, Zybert, przypominał wiernego syna, który prowadzi
                   ślepego ojca. W owej chwili prowadził go też za sprawą mądrości: – Gdy mnie
                   pan posłucha, Prezesie miły… Mógłbym na przykład, ot tak, po cichu, pojawić
                   się na imprezie i pozwolić się przyjąć towarzystwu…
                      Prezes kategorycznie potrząsnął głową: – Nie przekroczę ich progu! – Szli
                   chwilę w milczeniu, po czym Prezes, już spokojny, zapytał: – Jak nazywa się ta
                   druga wyspa, powiadasz?
                      – Pantelleria .
                                 5
                      – Zwał jak zwał, byle na dobre wyszło… Obawiam się tylko, żeby partie nie
                   przygotowały jakichś szaleństw. Kto wie, na co stać rozgorączkowane głowy
                   w kluczowej chwili?
                      Po kilku dniach przyszedł rozkaz od Herr Biebowa, że wszyscy posiadający
                   mieszkania na Marysinie powinni ponownie wrócić do getta. Zaczął się wielki
                   ruch wózków. Ciekawscy mieszkańcy getta przyglądali się temu i cieszyli oczy.
                   Sam Prezes otwarcie wyraził zadowolenie.
                      Prezes wydał wielki bankiet na cześć jubileuszu trzech lat Arbeitsamtu .
                                                                                 6
                      Zgromadzeni byli dziwnie podekscytowani. Mały Zybert przemykał pomiędzy
                   gośćmi, a gdy ktoś podchodził do niego, aby z ciekawości wydobyć jakąś informa-
                   cję, długo kazał się prosić, zasłaniając palcem usta: – W zamkniętą gębę mucha
                   nie wleci. – W końcu dawał się przekonać temu lub owemu i w wielkiej tajemnicy




                   5    Inwazja na wyspę Pantelleria w czerwcu 1943 r. była pierwszym w czasie II wojny światowej ata-
                      kiem aliantów na rdzenne terytorium nieprzyjaciela. Żołnierze włoscy poddali się bez walki.
                   6    Arbeitsamt – gettowy Urząd Pracy mieścił się przy ul. Lutomierskiej 11, zajmował się przydziela-
                      niem zatrudnienia.                                                361
   358   359   360   361   362   363   364   365   366   367   368