Page 15 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 15

Na widok pełnej miski Binele entuzjastycznie wykrzyknęła:
                – Jak Credo !
                          12
                Kanonik zadrżał, zapominając, na czym skończył, i ponownie zgarnął na tackę
             wszystkie monety, które już był porozkładał na stole. Zaczął liczenie od początku.
                Tym razem Binele jadła powoli, koncentrując się coraz bardziej na pełnej
             monet tacce starego, niedowidzącego kanonika. Lekko kiwała głową w rytm
             jego szeptu: „Naście… naście…”
                Gdy niewyraźna myśl zaświtała w jej głowie, wykrzyknęła:
                – Źle ksiądz policzył!
                Zanim zdumiona gospodyni przyszła do siebie, Binele podskoczyła, stanęła
             obok kanonika, tyłem do gospodyni, przesunęła tackę na środek stołu, po czym
             zaczęła głośno i szybko przeliczać monety. Stała pochylona w ten sposób, że
             luźny rękaw jej żakietu znalazł się blisko monet, rozpościerając się jak szpara
             wysuniętej szuflady. Licząc, odwróciła głowę i rozejrzała się. Zakonnica wyszła
             do kościoła, gospodyni nie spuszczała z niej wzroku, ale znajdowała się za jej
             plecami. Więc Binele zgrabnie rozdzielała monety, dziesiątki do dziesiątek, piątki
             do piątek, ustawiając je w kupki, po czym zabrała się za górę jednokopiejek.
             W międzyczasie wsunęła do swojego rękawa trochę pieniędzy z jednej i drugiej
             kupki.
                – Bóg zapłać, moje dziecko – kanonik przetarł zmęczone oczy. – Ile naliczyłaś
             wszystkiego razem?
                Binele powoli owinęła rękaw wokół przedramienia, mocno przytrzymując go
             drugą ręką, po czym pochyliła się przed kanonikiem.
                – Cztery ruble! – zameldowała.
                Szybko zwróciła się do gospodyni:
                – Bóg zapłać! – rzuciła i przytrzymując rękaw skierowała się ku kościelnej
             nawie.
                Po drodze skryła się w bocznej niszy między dwoma rzędami, po czym wy-
             trząsnęła monety z rękawa i ukryła je w bucie. Podeszła do zakonnicy, która
             wciąż jeszcze zajęta była naczyniami liturgicznymi na ołtarzu, i zapytała, które
             podłogi ma wyszorować.
                Tego dnia kupiła sobie połówkę chleba i całego śledzia.
                I tak za każdym razem, kiedy zapragnęła odrobiny ciepłej strawy i kawałka
             chleba ze śledziem, szorowała podłogi na plebanii – za miskę kaszy z dokładką
             i pomagała kanonikowi liczyć monety z tacki na ofiarę. A jeśli od czasu do czasu
             miała wyrzuty sumienia, że za dobro odpłaca kradzieżą, była zła na samą siebie
             za takie myśli. No bo jakaż to była kradzież? Czy nie zasłużyła na jałmużnę tak
             samo, jak ci głodni, dla których miały być przeznaczone te pieniądze? Do tego



             12   Credo – najstarsze wyznanie wiary kościoła katolickiego, od łacińskiego słowa credo – wierzę
                (w jednego Boga).                                                  15
   10   11   12   13   14   15   16   17   18   19   20