Page 413 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 413

Wydaje mi się, że kiedy ta godzina nadejdzie, to albo zemdleję, albo dostanę
                   ataku serca. Jak to będzie możliwe, aby wytrzymać taką wiadomość? A wiesz,
                   co się dzieje w resortach? Jak Rumkowski i inne szychy starają się przypodobać
                   tłumowi? Czy potrzebujemy lepszego znaku? – żarliwość Gutmana coraz bardziej
                   się rozpalała. – Michał! – krzyknął – Michał! Musimy być gotowi na tę wielką
                   godzinę, gotowi wewnętrznie. Myślę, że świat powstanie z ruin i musimy mieć
                   czyste, klarowne spojrzenie… jasną wizję… – stanął przed Michałem. – Słyszysz?
                   Wyszło rozporządzenie, aby dostarczyć wszystkie instrumenty muzyczne do
                   pierwszego stycznia … Szwaby nie chcą, abyśmy grali na ich pogrzebie.
                                    11
                      Michał wyszedł z jasnej chałupy Gutmana i znów wpadł w jesienne przygnę-
                   bienie. Szedł przez ciemne, wilgotne ulice i myślał o Mendelssohnie. Powinien
                   zajść do niego. Prawdopodobnie Mendelssohn potrzebuje go dzisiaj. Pomyślał
                   o jego skrzypcach, jakby myślał o jego śmiertelnie chorej żonie, którą postano-
                   wiono zabrać od niego. Poczuł jednak, że może pójść zobaczyć się z nim tylko
                   z Dziunią i pobiegł do domu, aby na nią poczekać.


                                                    *



                      Niczym bandyta, który zakrada się, aby zarzucić pętlę na szyi swej ofiary,
                   tak niepostrzeżenie rozpanoszyła się w getcie zima i ścisnęła mrozami. Przy
                   przydziałach sześciu kilogramów opału miesięcznie i zmniejszonych racjach
                   żywnościowych nie było czym się przeciwstawić zimnu − jedyną bronią pozosta-
                   ła nadzieja. Wciągnięto na siebie łachy z zeszłego roku albo sprzed dwóch czy
                   trzech lat, kurtki, kaptury. Nogi zawijano w szmaty i rąbano na podpałkę ostatnie
                   meble, grzejąc serca dobrymi wieściami.
                      Bywały jednak dni, kiedy te wieści nie były krzepiące. O, na przykład ten dzień,
                   kiedy na Bałuckim Rynku pojawili się dwaj mężczyźni odziani w zielone mundury,
                   weszli do biura Rumkowskiego, zaprosili Prezesa do czarnej limuzyny i odjechali.
                      Tego dnia i następującej po nim nocy – getto zadrżało. Ale już rankiem, kiedy
                   nadeszła wiadomość: „Stary wrócił” – odetchnięto z ulgą.
                      Potem nastał radośniejszy dzień. Przyszedł rozkaz, aby przysłać delegatów
                   pracowników, instruktorów i kierowników na spotkanie w Domu Kultury. Przy-
                   wódca Zarządu Getta, sam Herr Hans Biebow, przemawiał do zebranych wiele






                   11   Rozporządzenie Rumkowskiego w sprawie rejestrowania wszystkich będących w posiadaniu miesz-
                      kańców getta instrumentów muzycznych ukazało się 17 stycznia 1944 r. Do końca stycznia instru-
                      menty miały zostać oddane Niemcom.                                411
   408   409   410   411   412   413   414   415   416   417   418