Page 25 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 25
ale jej się to nie udało. Wyglądała jakby się dusiła pod pętami pasków i rzemieni
ze wszystkich tobołków i pakunków, którymi była obwieszona.
Pośrodku drogi telepał się powoli wóz z trupami. Im bliżej było do mostu, tym
gęstszy stawał się tłum, i wyglądało jakby cała ulica uczestniczyła w pogrzebie
małego Gabriela. Przy drutach wszyscy się zatrzymali. Żydowski policjant w bra-
mie zasalutował strażnikowi pod mostem. Brama się otwarła i wóz jako jedyny
przez nią przejechał. Tłum wszedł na most. Oni też weszli – mama Gabriela
z trójką dzieci oraz towarzyszący im Bunim. Stopnie były oblepione twardym,
ubitym śniegiem. Bunim spojrzał w dół i zobaczył, jak wóz z trupami telepie się
ulicą Zgierską, obok strażnika z karabinem. Mama Gabriela też patrzyła w dół.
Z jej gardła wydobył się głos. Zdusił go wiatr. Dzieci rączkami kurczowo trzymały
się wyjącej matki.
W dole Bunim dojrzał zieloną figurkę żołnierza z karabinem na ramieniu. Musiał
splunąć. Ale nie zrobiło mu się od tego lżej. Płonął w nim bolesny opór. Poczuł się
silny jak stal, jak żelazo. To on, Bunim, był mostem. To po nim wszyscy stąpali
drewnianymi trepami. A on ich podtrzymywał. Był mostem, bramą i drzwiami.
Żołnierz z dołu mógł wmaszerować do pierwszego pomieszczenia, ale nad dru-
gim nie miał władzy. Bunim obiecał sobie, że nie zbruka swych lamentacji (tak
teraz nazywał poemat) ani jednym słowem o tej zielonej marności spod mostu.
Znowu splunął. Zobaczył, jak wiatr pochwycił ślinę, nie dał jej opaść i unicestwił
w powietrzu. Z zaciśniętymi zębami Bunim powtórzył ostatnie urywane słowa
Isroela Nobla, jednego z bohaterów poematu: „Nie należę do nikogo, nikogo,
nikogo... Możecie zabrać mi ciało, ale nie moją duszę...”.