Page 335 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 335

Tak ciągną się, wiją nici dziedzicznych powiązań, jedna z za-
                   chodu, druga ze wschodu. Przenikając kraje i języki, brnąc
                   przez prześladowania i nieszczęścia, aż zakorzeniły się w kraju
                   Lachów, na zielonych polach Polonii–Polski, której nazwa aż
                   prosiła się, by ją przetłumaczyć na język biblijny jako „Po-lin”
                   – „tu spoczniesz”, nazwa, która weszła do jidysz – języka wę-
                   drówki i tułaczki, jako „Pojln” i z tej nazwy wywodziło się nazwi-
                   sko rodowe Miriam: Polin.
                   Tutaj – wśród szczodrych wzgórz górnego biegu Wisły, nici
                   dziedzicznych powiązań zatrzymały się i skrzyżowały. Spotkały
                   się pośrodku bagiennego kręgu, w miasteczku Bociany, które
                   swoją nazwę zawdzięczało temu, że bociany lubiły tutaj zakła-
                   dać na dachach swoje gniazda.
                   Tutaj pewnego dnia, pod koniec XIX wieku, bocian żyjący na
                   dachu domu babci Hindy przyniósł jej chłopczyka z oczami ko-
                   loru miodu: Jankewa – tatę Miriam. A parę lat później bocian
                   mieszkający na dachu domu babci Marimel przyniósł dziew-
                   czynkę z włoskami koloru lnu: Binele – mamę Miriam.

                   Chava Rosenfarb, Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości
   330   331   332   333   334   335   336