Page 152 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 152

Następnego dnia z samego rana przyjechał pracownik socjalny i zabrał
          nas na wycieczkę po domach towarowych. Spędziliśmy sporo czasu w Rich’s,
          największym domu towarowym w Atlancie i jednym z najlepszych w Ame-
          ryce. Byliśmy pod wrażeniem gigantycznych rozmiarów samego sklepu,
          rozmaitości towarów i asortymentu w każdej kategorii, a także pomocnych
          i sympatycznych sprzedawców. Nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy
          niczego takiego. Oczywiście nie miałem problemu z kupowaniem ładnych,
          nowych ubrań. Jednak po czasie spędzonym w obozach koncentracyjnych
          i samodzielnym życiu w Niemczech ciężko mi było poddać się nadzorowi
          pracownika socjalnego. Byłem już niezależnym człowiekiem, który podej-
          mował życiowe decyzje, a teraz ktoś inny mówił mi, co mam robić.
             Pracownik socjalny starał się być pomocny, ale wydawał nam polece-
          nia i mówił, co możemy, a czego nie możemy kupić. Wybierając przybory
          toaletowe i ubrania, zdałem sobie sprawę, że każdą decyzję podejmował
          człowiek nie mający pojęcia, jak bardzo cierpieliśmy z powodu przyspieszo-
          nej dorosłości, jak „dojrzewaliśmy” do dorosłego życia w gettach i obozach,
          a także o tym, że nie jesteśmy typowymi nastolatkami. Nie mieściło mi
          się w głowie, że w Auschwitz-Birkenau podejmowałem kluczowe życiowe
          decyzje, że ośmielałem się rozmawiać z nazistami, aby ratować nasze nic
          nie znaczące życie, a teraz nie było mi wolno wybrać dla siebie bielizny.
          Naprawdę mnie to irytowało.
             Wróciliśmy do domu dopiero późnym popołudniem. Pierwszą rzeczą,
          jaką powiedział pracownik socjalny następnego ranka, kiedy przyjechał
          po nas, aby kontynuować zakupy związane z powrotem do szkoły, było to,
          że przekroczył budżet o kilka dolarów, dlatego będziemy musieli zwrócić
          nasze piżamy i kilka innych sztuk odzieży i wymienić je na tańsze.
             Dlaczego po niemal sześćdziesięciu latach pamiętam taki drobny incy-
          dent? Ponieważ kazał nam zwrócić rzeczy, które nieznacznie przekraczały
          limit wydatków! Już wtedy przyszło mi do głowy, że Dom Sierot i pracownik
          socjalny powinni wiedzieć, że tego rodzaju nastawienie jest obraźliwe dla
          nas, beneficjentów ich dobroczynności. „Incydent piżamowy” zapewne
          nie wywarłby na mnie takiego wrażenia, gdyby nie kolejna niesmaczna
          sytuacja, do jakiej doszło następnego dnia u lekarza.
             Podczas badania doktor zauważył, że obaj z Leonem mamy złote zegarki
          Jaeger LeCoultre. Kiedy skończył, przedstawił nam propozycję. Powiedział,
          że nasze zegarki mają duże cyferblaty i duże wskazówki sekundowe i bardzo
          by mu się przydały w gabinecie, więc chciałby zamienić swój zegarek na


          152
   147   148   149   150   151   152   153   154   155   156   157